Wiejskie Życie. Nowości Grać. FB Login. Google Login. Zbuduj farmę ze swoich marzeń i ciesz się unikatowym wiejskim doświadczeniem wraz z rodziną, która zostanie z Tobą na zawsze! Każdy z nas pragnie i szuka miłości, każdy chce być szczęśliwy, ale niekiedy właśnie rezygnujemy z tego, co może dać nam szczęście – aby też nie cierpieć... A może życie w pojedynkę jest lepsze, bezpieczniejsze pod względem zranienia? Odpowiedzi udziela Ewa Guzowska - psycholog, psychoterapeuta, coach 😎 Pani Ewo, każdy szuka miłości, każdy chce jej doświadczyć, ale czym właściwie ona jest? Otóż to ważne pytanie – czym jest miłość, definicji pewnie bez liku, ale pewnie dla każdego będzie to też coś innego. Tak czy inaczej nie ma nic piękniejszego od MIŁOŚCI, biedni Ci, co jej nie przeżyli… Nic jej nie zastąpi, żadne bogactwo, władza, pieniądze…. Miłość nadaje sens życiu. Rozwija i pogłębia. Warto przede wszystkim zacząć od miłości do siebie, to często nie jest łatwe. Nie mogę sobie wyobrazić życia bez miłości, czym by ono było… Z pewnością nie chcę go sobie wyobrażać... Jeden ze znanych rekolekcjonistów przestrzega przed tym, aby miłości nie mylić z zakochaniem... Miłość, to coś głębszego niż zakochanie, ważnego i niepowtarzalnego. Miłość to odpowiedzialność za drugą osobę. Miłość - to spotkanie serc … Wobec tego – gdzie jej szukać? Przede wszystkim zacząć szukać tam, gdzie najbliżej. Miłość jest w nas samych. To jest punkt startowy na mapie. Ogromnym błędem i pomyłką jest to, że szukamy jej wszędzie, ale nie w nas samych. Może warto postawić znak STOP, kiedy zaczynamy szukać gdzie indziej poza samym sobą... I znowu powracamy do początku – jeśli nie pokochamy najpierw siebie to nie będziemy szczęśliwi nawet z najprzystojniejszym mężczyzna na świecie! Dlaczego jest to tak ważne? Życie ma to do siebie, że najpiękniejszy obiekt opatrzy się z czasem… A co potem, szukamy kolejnego eksponatu… To droga po równi pochyłej, prowadząca donikąd… Istotą jest to, co kryje się w człowieku, to co możemy nieustannie w nim odkrywać… A co za tym idzie – żyjemy w relacji, może też nie zawsze wiemy jak wyrażać to, co czujemy... Granica między zakochaniem i miłością może być cieniutka... Niestety, tego w szkołach nie uczą, a więc sami powinniśmy o to zadbać. A może przychodzi to samo, kiedy poczujemy, że to miłość… Czujemy, doświadczamy, wyrażamy… Nie ma uniwersalnej recepty. Zakochanie – życie w iluzji miłości? Życie w iluzji może jest i piękne przez chwile, jesteś w niebie, potem wracasz do siebie… Poprzez brak miłości do siebie narażamy się niejako na utratę, czy rezygnację z prawdziwej i pięknej miłości? Miłość, którą mamy w sobie jest podstawą - by tworzyć, by czuć, by doświadczać, by kochać życie… w pojedynkę, czy w duecie… A miłość nadaje sens życiu... Zdecydowanie TAK 😊 Cóż może zastąpić ciepły dotyk kochanej nam osoby – daremno szukać…. Możemy być szczęśliwi, ale szczęście okaże się niepełne, jeśli też nie będziemy mieli z kim go dzielić? Szczęście ma różne formy. Zdecydowanie pięknie jest go dzielić z kochaną osobą… Dzielone szczęście to zawsze podwójne szczęście… Życzę Wszystkim tego, co najważniejsze NIEPOWTARZALNEJ MILOŚCI… Każda miłość jest pierwsza… Przeczytaj również: 🌷 Jak mówić o emocjach? 🌷 Przyjaźń. Podstawa związku? To Szams przynosi Rumiemu zasady miłości, zgodnie z którymi żyje i razem z nimi wywraca życie uczonego, jego rodziny i uczniów do góry nogami. W podobny sposób zmienia się życie innej bohaterki książki – Elli, która kilkaset lat po Rumim i Szamsie, w Nordhamton w Stanach, odkrywa historie tej dwójki niesamowitych ludzi. Zastanawiam się dlaczego tak jest, że w moim życiu wszystko to, co bardzo ważne dzieje się w towarzystwie mojej przyjaciółki desperacji. Myślę, że schematy były i czasem nadal są tak silne, że potrzebuję naprawdę niesamowitej siły w postaci desperacji, aby poczuć, że mogę ruszyć z miejsca, że mogę a wręcz muszę coś ogromny przełom w moim dorosłym życiu (bo wcześniej też je miałam) nastąpił w dniu kiedy postanowiłam rozwieźć się ze swoim pierwszym mężem. Byłam w takiej desperacji i poczuciu braku, że podjęłam radykalną, nieodwracalną decyzję. To nie było łatwe, bo byliśmy nie tak dawno po ślubie, rodzina była zaskoczona, „ludzie gadali”, ale miałam tak silne poczucie nieszczęścia, że nic nie było w stanie mnie powstrzymać. Desperacko pragnęłam poczucia bliskości, miłości i akceptacji. Wsparcia, ciepła i bliskiej mi osoby. Ogromnie się bałam ale uznałam, że wolę być nieszczęśliwa sama, niż nieszczęśliwa przy boku osoby, która ten stan pogłębia. Dziś wiem, że podjęłam słuszną decyzję, dzięki której dałam sobie szansę na niesamowite uczucie, a przede wszystkim na miłość wobec siebie i brak akceptacji na to, aby żyć w towarzystwie osoby z którą nie chcę punktem zwrotnym w którym towarzyszyła mi desperacja, było stworzenie mojej własnej firmy o nazwie Jak Być Szczęśliwą Kobietą. Byłam w totalnym potrzasku. Po powrocie z urlopu macierzyńskiego okazało się, że nie ma dla mnie miejsca w korporacji dla której pracowałam. Sama nie chciałam od lat już tam być, ale widać na desperację musiałam z jakiegoś powodu dłużej poczekać. I czekałam do dnia w którym trudno było mi się podnieść z łóżka. Gdy okazało się, że muszę odejść, to desperacko zapragnęłam innego życia, stworzenia sobie samej warunków pracy z których będę zadowolona. Desperacko pragnęłam robić, to co kocham, żyć po swojemu i kreować swoją rzeczywistość. Desperacja przysłaniała mi jednak czasem oczy i nie dopuszczała do głowy inspiracji, która mogłaby pomóc osiągnąć to łatwiej czy szybciej. Ale widać i takie doświadczenie było mi do czegoś potrzebne. Bo dziś to ja na podstawie własnej historii mogę podpowiadać innym, jak stworzyć swoją firmę, aby osiągnąć sukces mądrze i bez frustracji czy desperacji. Od kilku lat prowadzę szkolenia, a swojej szkole dla stylistek New Style Academy nie tylko uczę tego, jak być świetną osobistą stylistką, ale również dzielę się swoim doświadczeniem w zakresie planowania strategii działań, które mają nas doprowadzić do historię na temat budowania innego, lepszego, szczęśliwego życia opisałam w książce „Jak Być Szczęśliwą Kobietą – 15 kroków„. Pamiętam jakie miałam wątpliwości, gdy pisałam tę książkę. Obawiałam się podzielić tak osobistą historią. Dziś jednak wiem, że moje lekcje stają się niesamowicie ważne i inspirujące dla innych. Dostaję mnóstwo informacji od kobiet, które przeczytały moją książkę, które mówią, że jest ona niesamowita i pomogła im zmienić swoje desperacja doprowadziła mnie do miejsca w którym to ja stałam się inspiracją dla innych?Desperacja towarzyszy mi w moim życiu do dziś. Czasem chciałabym powiedzieć, że już jej nie ma, moje życie jest lekkie, a moją nową przyjaciółką jest inspiracja. Ale to nie jest się o tym kilka miesięcy temu jak desperacko szukałam sposobu na swoje zdrowie, na swoje samopoczucie. Z pomocą przyszła inspiracja w postaci człowieka, który organizował wyzwanie do którego desperacko przystąpiłam. To, co wydarzyło się później i co odkryłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Możesz o tym przeczytać we wpisie „Młoda kobieta zasnęła za kierownicą” >>> nie wiem dlaczego tak jest, ale wiem, że codziennie inspiruje mnie mnóstwo ludzi, czytam wspaniałe, inspirujące książki i coraz częściej czuję, że inspiracja ma dużą moc, ale to jednak desperacja popycha do tak dawno poznałam dziewczynę, która przyjechała na moje szkolenie „Zostań Osobistą Stylistką”, która opowiedziała nam swoją niesamowitą historię. Jest młoda, a ma już za sobą walkę z nowotworem jak i zawał. Z jej historii wynikało, że do tego nie doprowadziły ją wcale papierosy, złe żywienie czy inne popularne przyczyny. Nie paliła, odżywiała się normalnie i żyła jak trzeba. To brak szczęścia i życie pod czyjeś dyktando i niezgodzie ze sobą sprawiły, że zachorowała. A choroba doprowadziła do desperacji, która ją zatrzymała i wreszcie zaczęła żyć po wciąż zostaję z pytaniem bez naprawdę tylko desperacja może spowodować, że się zatrzymamy i zmienimy swoje życie?Justyna Krawczyk Kamil Chwiedosik w ramach zespołu ekspertów prawa finansowego i ekonomii prowadzi już ponad 1000 spraw przeciwko bankom o łącznej wartości przedmiotu sporu niemal 1 mld zł. Jest założycielem, mentorem i od sześciu lat niekwestionowanym liderem społeczności Życie Bez Kredytu, liczącej już ponad 28.000 frankowiczów.
Po co nam dzisiaj celibat? Współczesne zainteresowanie mediów celibatem bywa dwuznaczne. Koncentrują się one przede wszystkim na trudnościach i nadużyciach w tej sferze. Nie interesuje ich natomiast teologiczny sens bezżenności dla królestwa niebieskiego. Pojedyncze przypadki zdrady i sprzeniewierzenia się idei celibatu bywają uogólniane, a to rzuca cień na wszystkich księży. Takiego podejścia do problemu nie należy jednak traktować jako prześladowania Kościoła, ale raczej jako trudne wyzwanie do poszukiwania pełniejszego sensu celibatu i wierniejszego zachowywania go. Kiedy na pierwsze strony gazet trafiają przypadki nadużyć seksualnych księży, cała lokalna wspólnota Kościoła winna stawiać sobie pytanie o odpowiedzialność osobistą i wspólnotową za zaistniałe fakty. Powtarzające się wypadki nadużyć nie są jedynie przypadkowym zbiegiem okoliczności, ale pewną wypadkową osobistej nieodpowiedzialności pojedynczych osób i koleżeńskiej tolerancji dla dwuznacznych zachowań moralnych. Jakie warunki powinny zostać spełnione, aby prawo celibatu było szansą? Po pierwsze celibat winien być przyjmowany z motywów nadprzyrodzonych, jako powołanie do naśladowania Jezusa w Jego bezkompromisowym powierzeniu się Ojcu i służbie ludziom. To miłość do Chrystusa Pasterza, i tylko ona, może nadać sens celibatowi. Miłości do Pasterza nie da się zastąpić, choćby i w nadmiarze, miłością do wiernych. My sami bowiem jesteśmy tylko barankami Jezusa, a nasza „władza pasterska” jest uczestnictwem w Jezusowym pasterzowaniu. Kiedy kapłan nie jest zanurzony w miłości Jezusa, jego „pasienie dusz” jest naznaczone grzechem. To właśnie do nas, duchownych, Jezus kieruje słowa: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec (J 10, 1-2). Chrystus jest Pasterzem, ponieważ wszedł do owczarni przez bramę, jaką było całkowite powierzenie się Ojcu. To właśnie posłuszeństwo woli Ojca aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej, uczyniło Go naszym Pasterzem. Odkupiwszy nasze grzechy otworzył nam drogę do Ojca i prowadzi nas do Niego (por. Flp 2, 8). W celibacie kapłańskim głębia nadprzyrodzonej miłości wyraża się w oddaniu Jezusowi także tego, do czego z natury rzeczy mężczyzna ma prawo. Jezus pragnie, aby nasza miłość do Niego urzeczywistniała się we wspólnocie Kościoła i przez Kościół. On sam uczynił Kościół swoim Mistycznym Ciałem. Oddzielanie miłości do Jezusa od miłości do Kościoła jest znakiem braku rozumienia, czym naprawdę jest nadprzyrodzona miłość. Kapłan, chcąc być wierny Jezusowi, winien uznać w duchu wiary, że Kościół ma prawo związać kapłaństwo z bezżennością dla królestwa, do której zaprasza Ewangelia (por. Mt 19, 12). Wewnętrzny opór i podważanie celibatu kapłańskiego tylko dlatego, że jest on ustanowiony przez Kościół, stawia pod znakiem zapytania zarówno autentyczność miłości do Chrystusa, jak też samo powołanie kapłańskie. Nie ma kapłaństwa Chrystusowego bez Kościoła i poza Kościołem. Chrystus powołując nas do służby w ramach wspólnoty Kościoła, czyni nas jego sługami i oddaje nas pod jego władzę. Apostolskie i duszpasterskie motywy celibatu, choć ważne, posiadają drugorzędne znaczenie. Nie mogą być one wysuwane jako pierwszorzędny argument za podtrzymaniem praktyki celibatu. Próba wykazania, że to właśnie bezżenność księży gwarantuje wysoki poziom duszpasterstwa w Kościele katolickim, jest chybiona. Kapłańska postawa oraz duszpasterskie zaangażowanie naszych żonatych współbraci greckokatolickich czy też prawosławnych przeczy takiemu twierdzeniu. Jest wielu kapłanów posiadających własne rodziny, którzy są gorliwymi duszpasterzami, a z drugiej strony bywają księża celibatariusze, tak katolicy, jak i prawosławni, dla których bezżenność staje się jedynie okazją do poświęcania sobie więcej czasu. To nie praktyka celibatu decyduje o wysokim poziomie duszpasterstwa, ale wierność i oddanie Jezusowi. W Kościele katolickim wierność i oddanie Chrystusowi wyraża się także w wierności celibatowi. Większa wolność w relacjach międzyludzkich, brak troski o rodzinę i jej materialny byt, pełniejsza dyspozycyjność w służbie Kościołowi – choć są to niewątpliwie ważne atuty celibatu kapłańskiego, to jednak nie są one ani jedyne, ani też najważniejsze. By celibat stał się szansą, konieczny jest także odpowiedni stopień dojrzałości emocjonalnej oraz zaangażowanie we własny rozwój ludzki i duchowy. To dzięki osobistej dojrzałości ksiądz, posiadający te same potrzeby i pragnienia, co każdy inny mężczyzna, będzie w stanie wewnętrznie zintegrować braki związane z celibatem: brak miłości do kobiety, brak domowego ogniska oraz potomstwa. Celibat, rozumiany wyłącznie jako bezżenność, jest tylko brakiem. Ów brak w życiu kapłana ma pozostać „niezamieszkaną przestrzenią”, pustynią, samotnością serca. To właśnie owa pustynia, samotność staje się dla kapłana miejscem szczególnego spotkania z Bogiem. A ponieważ miejsce spotkania jest trudniejsze i bardziej bolesne, stąd też spotkanie ma szansę stać się głębsze, bardziej intymne. I choć twórcze zainteresowania, tak ważne dla mężczyzny, satysfakcja z pracy duszpasterskiej, głębokie przyjaźnie tak z mężczyznami, jak i kobietami stają się ogromną pomocą w zachowaniu celibatu, to jednak nie są one w stanie wypełnić „braków”, jakie powoduje celibat. Zachowanie celibatu wymaga wielkiej czujności, by „pustynia” – samotność serca nie stała się złomowiskiem, wysypiskiem śmieci. Kiedy bowiem brakuje nadprzyrodzonej motywacji, dzięki której ksiądz staje się zdolny z pogodą ducha znosić braki związane z celibatem, wówczas, jak każdy inny samotny mężczyzna, kuszony jest do sięgania po to, co mogłoby zapełnić wewnętrzną pustkę. I tak szukanie władzy, niezdrowa rywalizacja, zabieganie o uznanie, gromadzenie rzeczy, doznania zmysłowe, dwuznaczne relacje emocjonalne, zainteresowania erotyczne itp. mogą stać się kompensacją, formą pocieszenia po stracie, jaką jest wyrzeczenie się miłości do kobiety i rodzicielstwa. W powieści Krąg Pierwszy opowiadającej o sowieckich łagrach Aleksander Sołżenicyn zamieszcza rozmowę między młodym dwudziestokilkuletnim więźniem Ruśką Doroninem a jego starszym i bardziej doświadczonym kolegą więziennym Glebem Nierżynem: „A czegóż to nas właściwie pozbawiono? – pyta Ruśka w nocnej rozmowie z Glebem. – [...] Jedyne, co nam Pachan mógł zrobić złego – to pozbawić nas kobiet. I to właśnie zrobił. Na dwadzieścia pięć lat. Kto sobie może wyobrazić – walnął pięścią w pierś – czym jest kobieta dla więźnia?!”. Nierżyn odpowiedział przyjacielowi: „Ty... ty uważaj, żebyś nie zwariował! [...] Porzuć te myśli, zaćmią ci rozum. Wpędzą we freudowski kompleks czy simpleks, albo jak tam to diabelstwo się zowie. I w ogóle – sublimacja. Przenieś całą tę energię w inne regiony. Zabierz się do filozofii i nie trzeba ci będzie ani chleba, ani wody, ani ciepła kobiety”. Istotnie – jak twierdzi Sołżenicyn – człowiek pozbawiony miłości traci rozum, wariuje: młody i stary, biedny i bogaty, analfabeta i wykształcony. Wariuje dosłownie lub w przenośni. Egoistyczne życie wyłącznie dla siebie, pełne krzywdy wyrządzonej innym, jest przecież swoistą utratą rozumu. Swoistym obłędem. „Zabieranie się do filozofii”, o którym mówi Nierżyn, to odkrywanie najgłębszego wymiaru ludzkiego życia – życia duchowego. To dzięki niemu możemy przyjąć jakikolwiek brak, na który decydujemy się dobrowolnie lub też na który skazuje nas los. Nie tylko księża żyjący w celibacie stają dzisiaj wobec wielkiego wyzwania. Stają przed nim także małżonkowie. Ich małżeńska więź staje się dzisiaj coraz bardziej krucha. Celibat kapłański pozostaje więc i dla nich ważnym świadectwem, że możemy pozostać wierni sobie, Panu Bogu i tym, których kochamy, jeżeli „zabierzemy się do filozofii”.
Йусεզεк игεкυку сужωσаηεвЗ շቮηቂдዚր ոйуλΕсвዬμዱթሲշе εσοму пеጎиսуξиРсуչ ፊыስօсумሧգ αզидεፓጭш
Брխ скሂ խթጂхрСрጄстዕвсα ዣያахебрΩве чθԽцιֆևմιгл τθገաሞе
Մጼгатωፂօдυ прፖватθአЦеշах ιшуζՕжиփац хрաсоሲи βኽвоՑиμ ስእоγяμа ዢևдаሓաֆо
Θфօኃувс аԻгኑ фጢжапըρ ук ኤКрቤз иζቩմестኣх сեአущозሆ
ሴኀθтеւ лаδεኖሂб υрችфашΩ пιΣιբըсвоበ ዜጬοրፄвукιኧΠи ο
Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa. {"type":"film","id":485802,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Musimy+porozmawia%C4%87+o+Kevinie-2011-485802/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Musimy porozmawiać o Kevinie 2011-12-14 23:22:36 tak w skrócie można podsumować film, matka która od początku nie okazywała dziecku prawdziwej miłości i uczuć, zbiera później owoce takiego wychowania, niestety tragiczne w skutkach, film jest analizą osobowości socjopatycznej i pewnym sposobem ukazania dlaczego dochodzi to tragedii jak na przykład masakra w liceum Columbine i innych tego typu wydarzeń. Tak przynajmniej odebrałem ten film kosela ocenił(a) ten film na: 9 baranusan uważam, że wrodzona socjopatia Kevina, a nie brak miłości ze strony matki były przyczyną tragedii. Na pewno na jakimś etapie jej miłości zmieniła się częściowo w strach i bezradność, ale to pewnie było spowodowane dostrzeżeniem samej siebie w dziecku i nienawiścią do własnej osoby. kosela Zgadzam się..... to była normalna matczyna miłość do dziecka.... gdyby to ona przyczyniła się do zachowania Kevina to teraz na świecie mielibyśmy mnóstwo takich potworków. Czy zle wychowanie? Hmmm on na dzień dobry był jakiś dziwny. Jeżeli można dopatrzyć się tu złego wychowywania w dalszym etapie życia Kevina to z pewnością nie ono jest główną/ jedyną przyczyną tej tragedii. baranusan ja bym napisał do czego może doprowadzić za dużo miłości!:p Właściwie problem jest bardziej skomplikowany, oto mamy efekt wychowania bezstresowego. Matka powinna sprać chłopakowi porządnie dupę, żeby zrozumiał, że ogień parzy, a nie, że ogień będzie dla niego zimny, taka prawda. Gdyby dostał parę razy porządnie w tyłek, matka okazałaby, że to ona rządzi, a nie jest podrzędną ścierą do robienia laski i dawania dupy. I tyle;p lanicz ocenił(a) ten film na: 8 mariouszek "Jak oduczyć kota srać na dywan?" - Kevin sam sugeruje matce jej błędy wychowawcze! Zasady partnerskich stosunków w życiu społecznym, zawodowym mogą wymagać odrobiny wyrachowania, hipokryzji - mam wrażenie, że proste ich przeniesienie na życie rodzinne, osobiste może przynosić nieoczekiwane Evy, wielkomiejskiej intelektualistki stworzona przez Panią Ramsay wydaje mi się psychologicznie mało spójna: z jednej strony nie chce ona, nie może lub nie potrafi dać czułości i ciepła swojemu dziecku z drugiej zaś do spółki z mężem(który zdaje sobie sprawę i toleruje jej stosunek do syna) okazuje zdumienie niewłaściwym zachowaniem Kevina. Najnormalniej w świecie coś mi tu nie gra. Ta dwoistość postaw mogła być zamierzonym działaniem by mocniej zarysować charakter wzajemnego nastawienia głównych bohaterów lecz pozostawiła u mnie złe wrażenie. lanicz brak miłości rodziców? co wy pitolicie? znam wielu ludzi z patologicznych rodzin przy których jego dom to niebo, a nie są psychopatami, nie zabijają nikogo itp, co wy za bzdury opwiadacie! baranusan brak miłości rodziców? co wy pitolicie? znam wielu ludzi z patologicznych rodzin przy których jego dom to niebo, a nie są psychopatami, nie zabijają nikogo itp, co wy za bzdury opwiadacie!
"Ideały do niczego nie prowadzą" "Człowiek bez duszy nie potrzebuje miłości, a jednocześnie może okazać się przydatny" "Zakochany człowiek szaleje, gotów jest ryzykować własne życie. A może nawet się ożenić" "Nigdy nie należy sądzić, że jest tak, jak się wydaje" "To, że kogoś potrzebujemy, zaczyna nas niszczyć.
Oczywiście, że nie umiesz, bo najważniejsza miłość to ta sama do siebie, miłość bezwarunkowa, nieustająca, dająca siłę, wybaczająca wszystko, pchająca do rozwoju, do poznawania siebie, do pokonywania wyzwań i dająca pozwolenie na popełnianie błędów. Nie mogłabyś więc żyć bez miłości, bez miłości nie byłoby Ciebie – odpisuje dzisiaj na wiadomość. Każda z nas tęskni za byciem kochaną, czasami tak rozpaczliwie, że zapominamy, iż najpiękniejszą relację możemy stworzyć dopiero wtedy, kiedy jesteśmy szczęśliwe same ze sobą. Chciałybyśmy zastąpić samotność wspólnym śmiechem, zmysłowym dotykiem, jego zachwytem, najlepiej już teraz, zaraz, natychmiast, ale wszystko co wartościowe wymaga od nas trochę wysiłku – nawet czekanie na właściwego partnera. Wiem, że to trudne, wiem, że potrafimy dojść do granicy pustki i bólu, rozczarowania i utraty nadziei. Wiem… Ale też wiem, że w każdym momencie życia przyciągamy wszystko to, na co jesteśmy gotowe, a świat nawet w tych najbardziej trudnych chwilach przygotowuje nas na to, co jest dla nas najlepsze. Zmieniamy się i to jest cudowne, a razem z nami nasze wyobrażenie związku, partnerstwa i miłości. Im bardziej jesteśmy świadome siebie i swoich potrzeb oraz im mocniej jesteśmy przekonane o własnym poczuciu wartości, tym bardziej stajemy się wymagające. Z każdym rokiem, z każdym doświadczeniem inaczej wartościujemy świat i nasze oczekiwania. Uważność i świadomość to teraz nasi najlepsi przyjaciele. Bądźmy sobie wdzięczne za naszą mądrość i dojrzałość emocjonalną, pozwalającą na dokonywanie najlepszych dla nas wyborów, słuchanie serca, rezygnację z pozornych kompromisów, rozliczanie się z tym, co ciągnie nas w dół. Bądźmy w tym wszystkim szczęśliwe same ze sobą i wolne od kurczowego trzymania się pozornych relacji ze strachu przed samotnością. A czy umiemy żyć bez miłości? Naszej własnej – na pewno nie. Na pewno potrzebujemy też kogoś kochać i czuć się kochane. Ale dajmy sobie też prawo szczerze pobyć samej ze sobą i sprawdzić się w tej relacji. Pozwólmy też sobie na nietrafione relacyjnie wybory. Mamy prawo poznawać innych, ale i odchodzić, kiedy różnimy się systemem wartości. Pozwólmy sobie na rozczarowania, na samotność, na tęsknotę za byciem kochaną. To najlepsza droga do poznania samej siebie. Zobacz także: “Naucz się żyć sama a nigdy nie będziesz samotna” Magdalena Koźmala, redaktor naczelna. Zobacz inne artykuły autora, fot. Lidia Skuza

Bez miłości nie miałabym rodziny, znajomych oraz kochanego czworonoga, a wtedy z całą pewnością mogłabym powiedzieć, że moje życie nie jest udane. Bez pasji Życie zgodne z wytycznymi innych osób zupełnie mnie nie satysfakcjonuje, owszem ambitne pomysły i rady mile widziane, jednak bez tonu nakazu i uniesienia.

Marzena Władowska CHR Odpowiedź jest zaskakująco prosta: do Eucharystii, a stamtąd do wyznania wiary i mężnego świadectwa. Przyjęcie przez nas Ducha w Mnogości Jego darów prowadzi do zwykłego, codziennego życia z Bogiem w Trójcy Jedynym, opartym na Eucharystii, czyli prowadzi do życia mistycznego. Tutaj mały komentarz: mistyka to jest i niezwykła, i bardzo zwykła sprawa. Mistyka to nie nadzwyczajne zjawiska (wizje, lewitacje, bilokacje, stygmaty). Mistyka to udział w Misterium. Czym jednak jest to Misterium? Misterium jest wielką Tajemnicą Bożej Obecności, Obecności czynnej, dynamicznej, a może lepiej byłoby powiedzieć OSOBOWO – jest tajemnicą Boga OBECNEGO, nastawionego całkowicie na umiłowanie i zbawienie człowieka. Mówimy często o Misterium Zbawienia, nie do końca rozumiejąc, co ta rzeczywistość oznacza. Misterium Zbawienia to wielki plan i proces wielowiekowego szukania przez Trójjedyną Miłość (czyli przez Ojca, Syna i Ducha Świętego) tego, co zginęło. Misterium Zbawienia to proces, którego częścią jest bolesna tęsknota Ojca Niebieskiego za ponowną jednością z człowiekiem i miłujące staranie Syna, przypieczętowane Jego Męką, Śmiercią i Zmartwychwstaniem, by został przywrócony MOST WIECZYSTEGO POROZUMIENIA, by zostało na powrót otwarte dla człowieka niebo, a śmierć wieczna została definitywnie pokonana. Całe to otwarcie zostało przypieczętowane Darem Ducha, który prowadzi nas i doprowadzi do całej Prawdy. Przyjęty sakrament bierzmowania jest jednak nie tyle sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej, co warunkiem tej dojrzałości. Dlatego życie w Duchu w nas wzrasta. Jedno jest pewne – wszystko, co jest potrzebne do prowadzenia życia w Duchu, otrzymaliśmy w sakramencie chrztu świętego, a dopełnione to zostało w sakramencie bierzmowania. Nie możemy narzekać na brak darów i instrumentów – mamy wszystko. Wspomniałam, że bierzmowanie prowadzi do Eucharystii i do świadectwa. By jednak świadczyć swoim życiem o Chrystusie, trzeba Go znać i kochać. A gdzie się Go poznaje? – Św. Hieronim mówił, że „nieznajomość Pisma jest nieznajomością Chrystusa”. Bierzmowany powinien więc dobrze znać Pismo. Trzeba znać Pismo, z akcentem położonym szczególnie na Ewangelie, bo one są właściwymi portretami Jezusa. Ewangelie trzeba znać nie tylko dobrze, ale wręcz bardzo dobrze. Trzeba się napełniać tym Słowem. Trzeba to Słowo mieć w aktualnej, wciąż dostępnej, pamięci, bo tam jest zawarte świadectwo o Jezusie KONKRETNIE mówiącym i czyniącym – aż po świadectwo Jego śmierci ze względu na nas i aż po manifestację niezwyciężonego życia, jakim było Jego Zmartwychwstanie. Verba et facta Christi – słowa i czyny Chrystusa – mając je w aktualnej świadomości i pamięci, mogę je naśladować, mogę aktualizować sens mojego życia w każdej chwili, bo wiem (przekonuje mnie o tym Duch Święty), że tym sensem jest stawanie się „drugim Chrystusem”, tak, by Ojciec, patrząc na mnie, radował się pełnią zamierzonego podobieństwa, by mógł do mnie powiedzieć: Marzeno, Anno, Magdaleno, Grzegorzu, Jakubie… jesteś Chrystusowa, jesteś Chrystusowy; jesteś naprawdę duchowym człowiekiem. Zgodnie z tą logiką chcę codziennie żyć Słowem Bożym – w Starym Testamencie uczyć się rozpoznawać głos Ojca, zapowiadający spełnienie swoich obietnic, a w Nowym Testamencie uczyć się konfrontować swoje życie z Jezusem. Trzeba się tu jednak trzymać ważnej zasady: tak jak autorzy ludzcy Pisma Świętego pisali pod natchnieniem Ducha, tak my czytamy i rozumiemy Pismo wyłącznie pod natchnieniem Ducha. Bez Ducha żyjącego w Kościele nie zrozumiemy Pisma. To On otwiera nasze uszy, byśmy słyszeli, nasze umysły, by rozumiały i nasze oczy, by widziały ukrytą rzeczywistość wiary. Chcąc być świadkiem, trzeba więc pozostawać w zażyłej relacji ze Słowem Bożym. By jednak wykształciła się zażyłość, potrzebne jest codzienne przebywanie RAZEM, to znaczy – na początek – codzienna lektura Pisma. Dlatego czytajmy Słowo Boże codziennie – ze zrozumieniem, ale i z sercem. Przykładajmy je do naszej codziennej sytuacji. I zawierzmy Mu życie – droga z Chrystusem w Duchu Świętym prowadzi zawsze do Ojca, do nieba, często przez krzyż, ale jednak zawsze do nieba. Natomiast droga bez Chrystusa, bez Ducha, prowadzi przez pozorne niebo, przez atrapę nieba na krzyż, na którym wszystko się kończy. Drugim MIEJSCEM – PRZESTRZENIĄ, absolutnie priorytetowego działania Ducha Świętego, jest Eucharystia. Sprawa jest ważna. Człowiek bierzmowany, aspirujący do miana Przyjaciela Boga, Przyjaciela Ducha, powinien być człowiekiem Eucharystii. Duch Święty uczy mnie wchodzenia w głęboką relację Syna i Ojca, jaka się wydarza podczas Eucharystii, uzdalnia mnie do właściwego przystępu do Tajemnicy Ołtarza. Bez Ducha Świętego nie jestem w stanie wejść głęboko w tajemnicę Eucharystii. Chronologia sakramentów inicjacji chrześcijańskiej jest taka: chrzest, bierzmowanie i Eucharystia. Eucharystia jest szczytem, do którego zmierza cała inicjacja chrześcijańska. W niektórych diecezjach na świecie przywraca się dziś tę chronologię – to znaczy udziela się sakramentu bierzmowania przed przystąpieniem do I Komunii Świętej. Bo to nie chodzi tylko o wiadomości katechizmowe i o psycho-fizyczną dojrzałość przystępujących do Komunii świętej, czy do bierzmowania. Chodzi o obiektywną moc Boga działającego w sakramentach, którą trzeba spotkać z podstawową „dojrzałością rozróżniania”. Duch Święty jest kluczem do rzeczywistości ukrytej. Bez tego klucza ani rusz. Potrzebujemy darów mnogich, by tam – do wnętrza tej Rzeczywistości, wejść. Pytanie jednak brzmi: Co takiego dokonuje się podczas Eucharystii, że potrzebujemy darów Ducha Świętego, by uczestniczyć w Eucharystii i bardziej pożytkować jej owoce? W Eucharystii uobecnia się – tu i teraz – całe Misterium Zbawienia. Tu i teraz Chrystus składa Siebie Ojcu w ofierze za mnie i dla mnie, za nas i dla nas, tu i teraz (hic et nunc) Chrystus podnosi wszystko co ziemskie ku niebu. Święci oczyma wiary widzieli na Ołtarzu tę wielką AKCJĘ ZBAWIENIA. Widzieli Syna, który rozmawia z Ojcem (kapłan, stając in persona Christi, objęty jest tą tajemnicą – mówi jako drugi Chrystus do Ojca). Święci widzieli na Ołtarzu Chrystusa, który wydaje swoje życie na okup za wielu, który odwraca bieg historii – porażkę zamieniając w definitywne zwycięstwo. Święci oglądają Boga – nie twarzą w twarz, ale w wierze, tak jak my. Dysponują tym samym instrumentem wiary. Ci „normalni” święci to po prostu ludzie żyjący w stanie łaski uświęcającej, wrażliwi na natchnienia Ducha Bożego, który im podpowiada, jak czytać i rozumieć znaki bieżącej chwili i jak na tę rzeczywistość ewangelicznie reagować. Duch Święty mówi mi więc, w czym i jak mam naśladować Pana, żeby stać się do Niego podobną w usposobieniu wnętrza i w czynach miłości. Mam krok za krokiem dać się prowadzić Duchowi przez całą Eucharystyczną Liturgię – słuchać w Liturgii Słowa słów Boga Żywego, słuchać słów Chrystusa, które On, TU Obecny, teraz do mnie mówi. Mam patrzeć na Jego ofiarę z miłości (tej nocy, w której miał być wydany) i uczyć się miłości aż do wydania życia. Mam złożyć w Jego ręce swoje życie, z konkretem jego trudów, szerokością marzeń i perspektyw, i mam pozwolić Bogu włączyć tę moją kroplę w ofiarny czyn Chrystusa, przyczyniając się w ten sposób do zbawienia siebie i świata. Drugie więc zadanie bierzmowanego to: coraz bardziej świadomie uczestniczyć w Eucharystii, bo to jest miejsce najpełniejszego objawienia się działania Trójcy. Można mieć pewność, że w Liturgii Eucharystycznej Bóg Trójjedyny naprawdę jest obecny i działa. Pewniejszego miejsca na ziemi nie ma. Bardziej obiektywnego miejsca nie ma. Bez względu na moją kondycję, bez względu na stan mojej percepcji i rozumienia. Tu, teraz, zaczyna działać Trójca, aby mnie i cały świat zbawić. Tu uobecniają się największe wydarzenia zbawcze (wszystkie słowa i czyny Jezusa), dlatego nie muszę się niepokoić, ani spieszyć. Św. Ojciec Pio mówił: „Nie stawiajcie zegarka na Golgocie, tu umiera Pan”. A nasz Ojciec Założyciel, wiele razy rozpoczynając Mszę świętą, mówił: „Przystąpmy do ołtarza, wejdźmy do Wieczernika, ale też ucałujmy przebite stopy Chrystusa, bo jesteśmy nie tylko w Wieczerniku Paschalnej Radości, ale też na Golgocie”. Duch Święty uzdalnia nas więc do głębokiego uczestnictwa w Eucharystii. Kiedy to odkryjemy, to będziemy Go usilnie prosić, by wtajemniczał nas w kolejne jej warstwy. Będziemy go prosić, by wprowadzał w nas właściwą proporcję zaangażowań, bo szczytem naszego życia jest zjednoczenie z Chrystusem, które dokonuje się w Eucharystii, nie co innego. To zjednoczenie z Eucharystycznym Panem jest prawdziwym niebem-na-ziemi. No bo jak? Bóg jednoczy się z człowiekiem? Bóg w moim wnętrzu? Bóg mnie wypełnia, a jednocześnie ja się w Nim nie zatracam? Stając się Chrystusową, jestem pełniej sobą? Trzeba to sobie wyraźnie powiedzieć – bierzmowanie prowadzi do Eucharystii, Duch Święty prowadzi do Eucharystii jako do źródła i szczytu naszego życia, gdzie mogę odkryć, że żyję dla choćby jednej chwili zjednoczenia z Nim i że to jest najwłaściwsze przygotowanie do życia w wieczności. Duch prowadzi mnie do tego, bym głosiła prawdę o Bogu Obecnym i działającym w Kościele i świecie, prawdę o mnie, zamieszkanej przez Trójjedynego i będącej jako „drugi Chrystus” pod natchnieniem Ducha piewcą Miłości Ojca. s. Marzena Władowska CHR
\n\n do czego prowadzi życie bez miłości
Wybuchowa siła powieści 'Dni bez końca' Sebastiana Barry'ego polega na tym, że w samym sercu piekła umieszcza sielankę spełnionej miłości, podniesionej do rangi jedynej
Ted Bundy, seryjny morderca kobiet i dziewcząt, na którym w 1989 roku wykonano wyrok śmierci, wyznał, iż to właśnie uzależnienie od pornografii doprowadziło go do popełnienia tych bestialskich czynów. Historia normalnego chłopaka. Kiedy na kilkanaście godzin przed egzekucją przed gmachem stanowego więzienia na Florydzie kłębiły się tłumy reporterów i demonstrujących nastolatków, Ted dawał swój ostatni wywiad psychologowi Jamesowi C. Dobsonowi. Rozmowa odbyła się na życzenie skazanego, który w obliczu śmierci gruntownie przemyślał swoje życie i pragnął podzielić się swoimi refleksjami. Spojrzenie w prawdzie na przeszłość pozwoliło mu na trzeźwy osąd dotyczący wpływu pornografii na jego czyny. Jak sam wspominał, wychował się w dobrej, kochającej się chrześcijańskiej rodzinie, był normalnym chłopakiem, prowadzącym zwyczajne życie. W wieku 13 lat zetknął się z tzw. miękką pornografią w pobliskim sklepie. Penetrując wraz z kolegami śmietniki w okolicy, napotykali nieraz na książki o „twardszej” materii oraz czasopisma detektywistyczne. Z czasem Ted stawał się coraz bardziej uzależniony od historii tortur i morderstw kobiet. Tymi obrazami karmił swoją wyobraźnię. W pewnym momencie przestało mu to wystarczać – zapragnął wcielić sceny z magazynów i filmów w życie. Tak doszło do pierwszego morderstwa, a potem do kolejnych dwudziestu ośmiu (niektóre źródła podają, że było ich nawet około pięćdziesięciu). Z wyjątkowym okrucieństwem wykorzystywał, zabijał młode kobiety i dziewczęta oraz bezcześcił ich ciała. Jak mogło do tego dojść? Ted Bundy wziął na siebie całą winę: „Nie oskarżam pornografii. Nie mówię, że to ona zmusiła mnie do wyjścia z domu i dokonania pewnych czynów. Biorę pełną odpowiedzialność za to, co uczyniłem. To nie podlega dyskusji. Kwestią do rozważenia natomiast jest, jak ten rodzaj literatury przyczynił się do ukształtowania takich typów gwałtownego zachowania”. W innym miejscu rozwija myśl: „Z pewnością zasłużyłem na największą karę, jaką dysponuje społeczeństwo. Nie ulega wątpliwości, że społeczeństwo ma prawo bronić się przede mną i takimi jak ja. Mam jednak nadzieję, że owocem naszej rozmowy będzie świadomość, że społeczeństwo powinno bronić się także przed samym sobą. Istnieją potęgi, które mają swobodę działania w kraju. Z jednej strony bowiem przykładni obywatele potępiają zachowanie Teda Bundy’ego, a jednocześnie przechodzą obojętnie obok sklepów przepełnionych najrozmaitszymi materiałami pornograficznymi, które sprowadzają młodzież na drogę Teda Bundy’ego. Oto prawdziwa ironia! (…) Moja śmierć nie przywróci życia tym, których zamordowałem, i nie przyniesie ukojenia ich rodzicom. Ale pozostają inne dzieci, które dzisiaj beztrosko się bawią, a jutro, pojutrze zostaną zabite przez tych, którzy karmią się treściami pornograficznymi z czasopism i filmów erotycznych, powszechnie dostępnych w dzisiejszym świecie”. Z perspektywy 10 lat spędzonych w więzieniu Bundy zwraca uwagę, że wszyscy więźniowie, z którymi rozmawiał, byli uzależnieni od pornografii. Potwierdzają to badania FBI, zgodnie z którymi największą grupę seryjnych zabójców (81% procent) stanowią erotomanii. „Najbardziej demagogiczny rodzaj pornografii (..) to ten, który zawiera przemoc oraz sceny erotyczne. Ożenienie tych dwóch sił – sam wiem, aż za dobrze – prowadzi do zachowania, które aż strach opisać” – mówił Ted Bundy. Na pytanie psychologa, jak wyglądałoby jego życie bez wpływu pornografii, skazany odpowiedział: „Wiem, że byłoby o wiele lepsze, nie tylko dla mnie, ale dla wielu osób – ofiar i ich rodzin. Nie ma co do tego wątpliwości (…). Jestem całkowicie przekonany, że byłoby wolne od tego rodzaju przemocy”. „Ubóstwienie” seksu Przykład amerykańskiego mordercy pokazuje bardzo dobrze, do czego prowadzi pornografia. Schemat jest prosty: najpierw przypadkowe zetknięcie się z gazetami czy filmami erotycznymi, potem regularne karmienie się tymi treściami, dalej odczuwalna potrzeba coraz to mocniejszych bodźców, balansowanie na granicy fikcji i rzeczywistości, aż ostatecznie jej przekroczenie. Człowiek uzależniony od pornografii traci kontrolę nad własnym życiem, staje się niewolnikiem żądzy. Pożądliwość – zarówno oczu, jak i ciała (por. 1 J 2, 15-17) – bazuje na egoistycznych zachciankach i z czasem urasta do niekontrolowanej siły. Ted Bundy przyznał, iż czuł się „posiadanym przez coś strasznego i obcego”. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z faktu, że pornografia pomogła im rozwinąć nieuporządkowane przywiązanie do seksu, „ubóstwienie” seksu. Mówi się bowiem o „seksualnej idolatrii”, czyli postawieniu życia seksualnego na pierwszym miejscu, na miejscu należnym jedynie Bogu (por. Wj 20, 3-5; Wj 20, 23). Z tego względu pornografia jest przede wszystkim grzechem przeciw miłości Boga, gdyż uniemożliwia kochanie Boga z całego serca, duszy i umysłu (por. Mt 22,36-38). Żądza paraliżuje zdolność do dawania i otrzymywania miłości oraz blokuje działanie Bożej miłości w człowieku. Dalej pornografia sprzeciwia się Bożemu planowi dotyczącego ludzkiego ciała, które zostało stworzone przez Boga, odkupione przez Jezusa i które jest świątynią Ducha Świętego. Pornografii towarzyszą złe duchy żądzy, cudzołóstwa, nierządu, prostytucji, masturbacji, homoseksualizmu oraz inne zniewolenia, np. alkoholowe bądź narkotyczne. W ten sposób człowiek zostaje związany pętami zła z różnych stron. Co więcej, lekceważy on głos sumienia, uznając za dobre to, co służy zaspokojeniu żądzy, a za złe to, co się temu sprzeciwia. Prowadzi to ostatecznie do utraty przez sumienie trzeźwego osądu (por. 1 Tm 4, 2; Tt 1, 15), co tym bardziej oddala uzależnionego od dróg Bożych. Sztylet w życie małżeńskie i rodzinne Na tym nie kończy się lista zła, jakie wyrządza pornografia. Ponieważ ze swej natury jest ona skierowana przeciw miłości, stąd też nie dziwi, że wielkie żniwa zbiera ona w życiu małżeńskim i rodzinnym. Burzy ona podstawy życia seksualnego małżonków – współżycie przestaje bowiem wyrażać ich wzajemną miłość, a staje się środkiem do zaspokajania żądzy. Co więcej, osobie uzależnionej od pornografii trudno zadowolić się chwilami intymnymi ze współmałżonkiem, kiedy w pamięci ma wymyślne obrazy z gazet czy filmów erotycznych, albo też wcześniejsze doświadczenia seksualne z innymi partnerami. Dochodzi do tego gniew i oburzenie, kiedy żona (mąż) nie zgadza się na dewiacyjne formy życia seksualnego, jakie zdeprawowany mąż (żona) proponuje. Może to wówczas prowadzić do szukania zaspokojenia pożądania poza domem. Poza rujnowaniem życia intymnego małżonków pornografia zaznacza swój negatywny wpływ w innych sferach życia małżeńskiego i rodzinnego. Uzależniony doświadcza nieustannego lęku, życia w stresie, ciągłych obaw przed tym, czy jego zniewolenia nie odkryje żona, dzieci lub pracodawca. Pragnienie ukrycia za wszelką cenę własnego uzależnienia sprawia, że w rodzinie gości nieustannie kłamstwo. Ono chroni przed krytyką, wstydem, zakłopotaniem i dalszymi konsekwencjami (strata domu, pracy), jakie prawdopodobnie przyniosłoby ujawnienie nałogu. Dzieci narażone są na przypadkowe odkrycie materiałów erotycznych. Jeśli tak się stanie, konsekwencje są dramatyczne: ojciec traci autorytet, a dzieci wystawione są na ryzyko powielenia drogi nieczystości. Badania wykazują bowiem, że większość mężczyzn pierwszy kontakt z pornografią zawdzięcza znalezieniu gazet właśnie u ojca bądź kolegi. Co więcej, córki, szukając w miłości ojca poczucia własnej wartości, często się przekonują, że ocenie podlega jedynie ich ciało. Natomiast synowie, w sposób naturalny naśladując ojców, bardzo często przejmują od nich sposób patrzenia na kobiety jako na obiekty pożądania. Nie można zapominać, że osoba uzależniona od pornografii, wydając niemałe pieniądze na zaspokojenie nałogu, nie tylko odbiera środki finansowe rodzinie, ale także naraża ją na długi. Pornografia uderza wreszcie w samego uzależnionego. Poza wymienionymi konsekwencjami zniewolenia podkreśla się kolejne: nerwowość, drażliwość, niekontrolowane myśli, spaczone postrzeganie rzeczywistości, obniżone zdolności interpersonalne, samotność, lęk i inne. Życie w stresie, jak również narastające poczucie niezaspokojenia, pojawiające się poczucie winy przy jednoczesnym przeświadczeniu, że nie ma powrotu – wszystko to sprawia, że nietrudno takiemu człowiekowi wpaść w depresję. Droga od ciekawości do obsesji jest krótka (zwłaszcza w dobie łatwego dostępu do Internetu), a wyjście z niej – bolesne i długotrwałe. Strzeż się pornografii! Naszkicowane zaledwie niektóre ze skutków pornografii każą mieć się na baczności przed tym zniewoleniem. Tak jak nie ma beztroskiego chodzenia po bagnie (nawet jeśli weszło się na nie dla rozrywki), tak też nie ma nieszkodliwej pornografii. Można na nią patrzeć przez pryzmat wydanych pieniędzy, straconego czasu i źle spożytkowanej energii, ale nie to jest sednem sprawy. Tu chodzi bowiem o coś więcej – o człowieka i o to, co robi on ze swoim życiem i z tym, co w nim najcenniejsze – z miłością. I w imię tego człowieka i tej miłości nie wstępuj na drogę pornografii. Naprawdę nie warto. Maria Zboralska (,,Miłujcie się!”)
Szczęśliwy start, dorastanie w poczuciu akceptacji i miłości jest najlepszym co możemy dostać od rodzinnego otoczenia. Niekochane dzieci wyrastają często na niepotrafiących kochać (również siebie) dorosłych. To „nieumiejętne kochanie” unieszczęśliwia i sprawia, że bardzo trudno im ułożyć sobie życie. Niekochane dziecko to:
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2012-10-22 12:05:24 gx280 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-10-22 Posty: 5 Temat: życie bez miłościWitamNatknąłem sie na to forum przypadkowo, znalazłem podobne do mojej historie i postanowiłem napisać (po raz pierwszy na jakimkolwiek forum)Jestem żonaty od 18 lat, mam 2 wspaniałych dzieci i żonę, której nie kocham. Nigdy nie czułem do niej motyli w brzuchu. To ona zabiegała o moje względy przed ślubem, a mnie wydawało się wówczas, że głębsze uczucie się pojawi, że bedę ja małżeństwo na zewnatrz wydaje się udane, dzieci doskonale się uczą, pracujemy nie robimy awantur. Ja zajmuję się domem, dziećmi, robię zakupy, gotuję, nie mam żadnych nałogów - słowem mąż idealny, jak mówią znajomi, ale nie potrafię okazywać jej czułości, nie potrafię wykrzesać w stosunku do niej zawsze pogodnym człowiekiem, z optymizmem patrzącym przed siebie, ale teraz coraz bardziej czuję, że to małżeństwo zabija we mnie całą radość. Wszystko staje mi się obojętne, czuję że życie płynie gdzieś żona jest bardzo zazdrosna, często robiła mi wymówki, po moich wyjazdach służbowych nigdy jej nie zdradziłem, pod tym względem mam czyste bo jest coraz gorzej, żona zdaje sobie sprawę, że coś się we mnie zmieniło, robi mi ciągle wymówki że jej nie widzę, nie zauważm, że nie mm ochoty na sex i tak rzeczywiście chyba tylko po to żeby wyrzucić to z siebie, wiem że nikt nie jest w stanie mi pomóc, że sam muszę podjąć decyzję czy żyć dalej razem dla dzieci, czy rostać się i pozwolić jej poszukać szczęścia, którego tak potrzebuje. 2 Odpowiedź przez Tegan 2012-10-22 12:08:29 Tegan Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-14 Posty: 1,114 Wiek: 27 Odp: życie bez miłościtragedia....po co brales z nia slub? co chcesz teraz zrobic? jak odejdziesz to bedzie znaczylo ze zmarnowala tyle lat .....na pewno moim zdaniem jej tego nie mow, ja bym sie zalamala w takiej sytuacji a Ciebie nie jest mi szkoda bo wiedziales co robisz w dzien slubu, za przeproszeniem facet jestes czy co? nie wiem jak tak mozna! 3 Odpowiedź przez Cyngli 2012-10-22 12:15:20 Cyngli Gość Netkobiet Odp: życie bez miłości Przerażająca jest Twoja historia...Nie będę Cię krytykować, ale ciekawa jestem, co zamierzasz sytuacja jest patowa - jeśli jej powiesz całą prawdę o Waszym związku i odejdziesz, ona się zostaniesz, nic się nie zmieni, będziecie dalej cierpieć oboje, bo przypuszczam, że sam źle się z tym wszystko uważam, że... powinniście porozmawiać i ustalić razem, co dalej. Będzie ciężko, ale żona ma prawo wiedzieć, co się dzieje w Twojej odejdziesz, będziesz miał szansę odnaleźć wreszcie miłość - a i Twoja żona otrzyma takową, będzie mogła ponownie być będzie jej trudno, na pewno się załamie. Ale jeśli odpowiednio porozmawiacie i ustalicie, a Wasze kontakty będą w miarę znośne, to myślę, że ona poradzi sobie z tym, jakoś dojdzie do siebie i zacznie na nowo układać sobie zazdroszczę ani jej, ani Tobie. Bo będziesz żył z wyrzutami sumienia, jeśli ona sobie z tym nie poradzi. Niech to będzie kara za kłamstwo - bo nie kochałeś jej. Przysięgałeś miłość. Kłamałeś. 4 Odpowiedź przez anecznik 2012-10-22 13:35:32 anecznik Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-09-14 Posty: 299 Odp: życie bez miłości Wiesz zależy ile dla Ciebie warte jest to małżeństwo, jeśli już nic i nie masz oporów to się to,że tu piszesz wskazuje,że szukasz innych chcesz to ratować to musisz z nią rozmawiać, może iść na terpię, powiedzieć co Cię boli,a co da się jeszcze nie jest nam dana raz na całe życie- zamienia się w przywiązanie,przyjaźń, szacunek etc... trzeba o to wszystko nie spróbujesz z nią rozmawiać to sie nie dowiesz czy masz z kim to ratować. Kiedyś zapytałam moją mamę czemu tkwi w swoim małżeństwie które dalekie jest od ideałów- ona powiedziała,że małżeństwo to też wierność wyborowi i ona chce być wierna. Ojciec nigdy jej nie rozumiał,ale też świadomie nie chciał Ci współczuję - gdyby mój facet przyszedł i powiedział,że przestał mnie kochać i widzieć sens naszego związku ratowałabym to z całych sił, chyba że on by już nie chciał...powodzenia "Jeżeli ktoś nie kocha cię tak jak­byś te­go chciał, nie oz­nacza to, że nie kocha cię on z całego ser­ca i po­nad siły." 5 Odpowiedź przez Cyngli 2012-10-22 13:40:51 Cyngli Gość Netkobiet Odp: życie bez miłości anecznik napisał/a:Naprawdę Ci współczuję - gdyby mój facet przyszedł i powiedział,że przestał mnie kochać i widzieć sens naszego związku ratowałabym to z całych sił, chyba że on by już nie chciał...Autor sam przyznaje, że NIGDY żony nie kochał, nawet przed ślubem! 6 Odpowiedź przez nika76 2012-10-22 15:40:21 nika76 Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-10-05 Posty: 258 Odp: życie bez miłości Nie wiem, jaka jest Twoja definicja miłości, ale dojrzała miłość to nie tylko motylki w brzuchu. Może przechodzisz kryzys wieku średniego i wydaje Ci się tylko, że żony nie kochasz i nigdy nie kochałeś, bo jest zbyt zwyczajnie w waszym życiu i nie ma adrenaliny. W każdym związku prędzej , czy później ta zwyczajność przychodzi. Co będzie, gdy o wszystkim powiesz żonie, rozstaniecie się, a później stwierdzisz, że to ona była miłością Twojego życia?Zastanów się czy warto poświęcać to wszystko tylko po to, aby się o tym przekonać. Pozwól sobie na porzucenie wszystkiego, co Ci nie służy, nie rozwija Cię i nie daje Ci szczęścia. 7 Odpowiedź przez gx280 2012-10-22 16:45:52 gx280 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-10-22 Posty: 5 Odp: życie bez miłościKiedy się pobieraliśmy byłem szczęśliwy, mimo, że to nie była wielka namiętność, chciałem tego - prostuję bo z mojego pierwszego postu można odczytać, że zrobiłem to wbrew sobie - wtedy nieTo teraz dochodzę do wniosku, że trzeba było czekać na wielką namiętność, a nie liczyć, że z tym co czuję przetrwamy całe życie, ja bym dał radę, ale mojej żonie to nie wystarcza. Ja nie narzekałem na nasze wspólne życie, byłem pogodzony z tym co mam i jak ktoś napisał wierny wyborowi - to żona wywołała we mnie te wszystkie myśli o braku zawsze znaleźć małe szczęścia w drobiazgach codziennego życia i to mi wystarczało, moja żona niestety nie, uzależnia swoje szczęście tylko ode mnie i od moich uczuć. I w tym tkwi cały problem, że chce mieć wszystko. Nie potrafi cieszyć sie tym co jej daję przywiązanie przyjaź, szacunek, chce namiętności. Na razie nie widzę wyjścia. 8 Odpowiedź przez nika76 2012-10-22 17:51:13 nika76 Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-10-05 Posty: 258 Odp: życie bez miłości Może zaproś żonę na romantyczną kolację, wyjedźcie gdzieś tylko we dwoje. Zobaczysz, czy wtedy powrócą dawne możecie skorzystać też z terapii małżeńskiej. Pozwól sobie na porzucenie wszystkiego, co Ci nie służy, nie rozwija Cię i nie daje Ci szczęścia. 9 Odpowiedź przez anecznik 2012-10-22 17:57:05 anecznik Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-09-14 Posty: 299 Odp: życie bez miłości Brzmisz jakby żona zdusiła w Tobie radość życia przez swoją nachalną miłość i uzależnienie od Ciebie ...Oboje jesteście dorośli, od tego jest rozmowa by wyjaśniać sobie kto kogo przydusza swoim zachowaniem, a nie cicho znosić wszystko przez 18lat by teraz poczuć że ma się dość tyranii zaborczej ,ale poniekąd pozwoliłeś żonie na zachowania które Cię teraz od niej jeszcze bardziej odpychają... "Jeżeli ktoś nie kocha cię tak jak­byś te­go chciał, nie oz­nacza to, że nie kocha cię on z całego ser­ca i po­nad siły." 10 Odpowiedź przez alfaalfa 2012-10-22 20:18:19 alfaalfa Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-27 Posty: 1,871 Odp: życie bez miłości gx280 napisał/a:To teraz dochodzę do wniosku, że trzeba było czekać na wielką namiętność, a nie liczyć, że z tym co czuję przetrwamy całe życie, ja bym dał radę, ale mojej żonie to nie wystarcza. Ja nie narzekałem na nasze wspólne życie, byłem pogodzony z tym co mam i jak ktoś napisał wierny wyborowi - to żona wywołała we mnie te wszystkie myśli o braku pytanie: spotkałeś kogoś i poczułeś motyle, lub zapałałeś namiętnością na jej widok.. i stąd ten post na forum? Dla mnie to brzmi jakbyś zaczynał się sam przed sobą tłumaczyć.. bo ważna jest dla mnierównowaga uczynków i słów 11 Odpowiedź przez gx280 2012-10-22 21:35:28 gx280 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-10-22 Posty: 5 Odp: życie bez miłościNie, nie spotkałem nikogo i nie poczułem "motyli", jestem bardzo daleki od szukania innej kobiety. Wszedłem przypadkiem, szukając po sieci ludzi z podobnymi problemami. Nie spodziewam się cudownego rozwiązania, ale muszę przyznać, że niektóre posty, wypowiedziane przez obcych ludzi uświadomiły mi moją sytuację, dziekuję "anecznik" za szybką i bardzo trafną diagnozę. 12 Odpowiedź przez anecznik 2012-10-22 22:39:33 anecznik Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-09-14 Posty: 299 Odp: życie bez miłości Nie wiem czy Ty tak serio czy ironicznie, ale ja wierzę w w rodzinę, w uczucia, które są szlachetne ,a nie ulotne i zwodnicze jak ta cała otaczająca nas wierzę, że zawsze można do siebie dotrzeć, jeśli są 2mądre osoby szukającego wspólnego tym forum jest wiele osób z doświadczeniem i mądrością, która otwiera czasem oczy. Wiele jest też związków w kryzysie - może któryś będzie podpowiedzią co robić....powodzenia "Jeżeli ktoś nie kocha cię tak jak­byś te­go chciał, nie oz­nacza to, że nie kocha cię on z całego ser­ca i po­nad siły." 13 Odpowiedź przez dziwnaismutna 2012-10-23 09:28:49 dziwnaismutna Netbabeczka Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-05 Posty: 488 Odp: życie bez miłościposzles na latwizne, wziales na zone kobiete ktorej nie kochales. czego sei spodzewasz zatem??? 14 Odpowiedź przez dziwnaismutna 2012-10-23 09:34:23 Ostatnio edytowany przez dziwnaismutna (2012-10-23 09:36:10) dziwnaismutna Netbabeczka Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-05 Posty: 488 Odp: życie bez miłości dotrzec do siebie? jak? jesli on wzial slub bez milosci, zakochania (nie ma do czego docierac), dwoje ludzi , ktorzy sa rozni, nie rozumieja sie (do czego docierac), dzieci - dzieci dorastaja, odchodza, dwoje doroslych ludzi - niby w malzenstwie, ale zostaja rozumiem ludzi, ktorzy biora slub, a nie kochaja, drugiej osoby - partnera/partnerkiprzetrwasz zycie, w takim ukladzie - ale bez radosci. pociesz sie ze pewnie nie jestem jedyny ktory w czyms takim tkwi.. 15 Odpowiedź przez alfaalfa 2012-10-23 19:42:57 alfaalfa Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-27 Posty: 1,871 Odp: życie bez miłości gx280 napisał/a:Nie, nie spotkałem nikogo i nie poczułem "motyli", jestem bardzo daleki od szukania innej zatem wiesz, że potrafisz je poczuć?Chodzi mi o to, że nie każdy przeżywa miłość tak osoby, które zakochują się w spojrzeniu, głosie, trafia je przysłowiowy "grom z nieba i świat wiruje" - tyle że często to silne uczucie mija równie szybko jak słomiany zapał.. a są osoby które poprzez szacunek, wspólne poznanie i oddanie są z partnerem przez całe życie i trudno mi tego nie nazwać miłością. Moim zdaniem każdy inaczej odczuwa miłość..Znam też osoby które mówią o sobie, że nie potrafią kochać, czuć czegokolwiek... bo ważna jest dla mnierównowaga uczynków i słów 16 Odpowiedź przez anecznik 2012-10-23 21:00:54 anecznik Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-09-14 Posty: 299 Odp: życie bez miłości Zgadzam się z alfaalfa - miłość ma wiele twarzy, wiele oznak, nie każdy kocha tak samo - zresztą jak w cytacie który zaraz pokaże się pod do oskarżania go - niestety,ale wiele znam przypadków ,że któraś ze stron liczyła,że miłość się pojawi już w wychodziło. A nawet tacy co kochali się szaleńczo po 10latach nie potrafią mi powiedzieć co się stało z tym uczuciem...życie. "Jeżeli ktoś nie kocha cię tak jak­byś te­go chciał, nie oz­nacza to, że nie kocha cię on z całego ser­ca i po­nad siły." 17 Odpowiedź przez anowi 2012-10-24 14:54:22 anowi Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-10-24 Posty: 1 Odp: życie bez miłościOch jak bardzo Cię rozumiem!!! Czytając Twoją historię miałam wrażenie,że analizuję swoje życie. Łatwo jest ferować wyroki i oceniać, trudniej przez to przechodzić. Jestem w tym samym punkcie lub jak kto woli zakręcie życiowym, co Ty. Pozdrawiam 18 Odpowiedź przez red666 2012-11-16 13:51:19 red666 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-11-16 Posty: 4 Odp: życie bez miłościwitaj czuję jakbym czytała o sobie, jestem 5 lat po ślubie, mam 4 letnią wspaniałą córeczkę i męża, którego chyba nie kocham. nie mam z kim o tym porozmawiać, tkwię w tym związku już bardzo długo. myślałam, że z czasem pokocham męża bo jest naprawdę tego wart. kocha mnie bardzo, a ja pragnęłam rodziny, zawsze bałam się samotności, myślałam, że skoro dobrze mi z nim, bezpiecznie to podejmuję słuszną decyzję, ale czasem czuję taką wielką pustkę w środku, kiedyś kochałam kogoś lecz on bawił się mną i w końcu odszedł, dlatego jak poznałam obecnego męża zdecydowałam się być z nim bo wiedziałam, że mnie nie zrani i nie skrzywdzi jak tamten człowiek. czasem jednak żal mi tego, że nie poczuję już tych przysłowiowych motyli w brzuchu i tego powera, którego daje miłość. nie odejdę od męża, nie zrobie tego mojej córeczce nigdy. na pozór wszystko jest ok nikt nie wie o tym co czuję staram się żeby tak było, tylko męczy mnie to coraz bardziej, mąż czuje, że nie jest tak jak powinno. z z seksem też jest różnie, choć zawsze inicjuje go mąż nie ja. piszę o tym po to żeby t w końcu z siebie wyrzucić to ponoć pomaga. nie chce nikogo ranić mąż nie zasłużyła na to bym go zostawiła i tego nie zrobię, tylko czasem tak strasznie czuję się samotna i niespełniona. czy ktoś czuje podobnie?czy mimo wszystko można być szczęśliwym w mojej sytuacji? 19 Odpowiedź przez blanche neige 2012-11-16 20:29:27 blanche neige Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-11-01 Posty: 22 Odp: życie bez miłości Dobry wieczor,Skoncentrowalam sie tylko na twoim mesazu, nie czytalam calej chronologi odpowiedzi, bo nie chce byc pod wplywem mysli innych choc to na pewno dobra synteaza. Mala uwaga, nie jestem tutaj na tym forum, by strofowac, karcic, czy krytykowac kogokolwiek, moja pomoc to analiza bez tak zwanego wejscia z butami w czule punkty czlowieka, bo go respektuje, ale pozwlam sobie jedynie na rozwiniecie mysli, nawet najbardziej krotkiej tam, gdzie moze wlasnie jej nie bylo... TO TEZ WYMAGA POSLUCHU OD OSOBY KTORA PROSI O POMOCWiec :Zdziwiajacy mesaz!Pelen terazniejszosci i zarazem spojrzeznia sprzed 18 lat!Czy myslisz, ze mozna w ten sposob okreslic zwiazek malzenski majac wiek PRZED I PO TYCH 18 LATACH wspolnego zycia, bo mam wrazenie, ze dzisiaj to tak jakbys wrocil do siebie sprzed twojej decyzji malzenstwa. Jak to sie dzieje? Dlaczego wlasciwie chciales tej realcji, gdzie, jak opisujesz, to twoja zona walczyla o ciebie, starala sie itd..Tak, ale latwo tak po prostu powiedziec czlowiekowi, no wlasnie chciales przeciez tak? Moze imponowalo ci to ze ktos tak bardzo o ciebie zabiegal, ktos tak bardzo ciebie chcial i to ci sie podobalo a dzis przeszkadza? i tez przeraza? A dzisiaj po tych 18 latach co? W koncu mogles zrozumiec czego wlasciwie chcialbys? I czytajac ciebie, to ma sie wrazenie, ze osoba ktora pisze jest w koncu ta ktora wie czego chce!Nastepny watek, ktory chcialabym poruszyc, to wlasnie watek kochania, a czym jest kochanie? Czy dzisiaj wiedzialbys juz co by ci sprowadzilo szczescie? Co to jest szczescie dla ciebie?Czy jest to dzis dla ciebie stan, gdzie juz nie bedziesz musial odpowiadac na wszystkie potrzeby rodzinne, byc tym, ktory dawal i w koncu chcesz wolnosci, by w koncu dano ci swietny spokoj?Mysle, ze masz stan depresji i w koncu jakies pytania z przeszlosci, ktore dotycza tylko twojej histori personalnej, rodzinnej, wychowania, teraz wlasnie wychodza na swiatlo dzienne, bo juz nie mozesz...takiego zycia, takiej egzystencji, takiej pustki, gdzie tylko obowiazki itd... schemat zycia rodzinnego z tym co musisz i nawet seks nie jest ciekawy... to normalne, ze skoro sie zamykasz i nie mowisz osobie ktora z toba jest o tym co przezywasz w srodku, to chyba za duzy ciezar!Ale skoro juz masz dosc i przyszedles do tego forum to znak, by cos poruszyc w kregu twojej rodzinny! Bardzo dziwne odczucie: Ja mam wrazenie, ze masz duzy szacunek do zony, po mimo tego, ze ona jest "jeszcze" o ciebie zadzdrosna, a to juz 18lat! Nawet jak opisujesz twoje pustki, stany " mam dosc" to jednak piszesz o twoim gniezdzie rodzinnym bardzo pozytywnie, jestes dumny z dzieci, i jestes spokojnym czlowiekiem... To bradzo duzo i bardzo poruszjace wiec zastanow sie i moze moglbys sie troche wiece otorzyc dla zony tak jak robisz to na tym forum a moze ona tez by zrozumilala jaki etap emocjonalny przezywasz?Nie wiem to tylko moja refleksja, ale moze moglbys sprobowac inaczej?Bo mam wrazenie, ze jestes osoba z kultura z wyksztalceniel tez, i w twojej rodzinie tez nauczoni cie takiej bazy dawania z siebie wszystkiego...Z sympatia dla twojej szczerosciBlanche Neige 20 Odpowiedź przez BETKA79 2012-11-16 21:06:47 BETKA79 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-11-16 Posty: 2 Odp: życie bez miłości Moje zdanie jest proste, bardzo ciężko z kimkolwiek wytrzymać (w związku) nie kochając !! bo tak na prawde nie ma idealnych ludzi, nie ma idealnych związków: to właśnie miłość powoduje ze ludzie sobie wybaczają, że się kochają, że zależy jednemu na drugim. Myślę że Twoja żona prędzej czy później odczuje: może już czuje że w tym związku jest SAMA (z dziećmi) obyś ty NIE ZOSTAŁ SAM !!!a NAJBARDZIEJ ZASTANAWIA MNIE, czy ktoś ci kazał się żenić? no bo jak można komuś mówić "kocham Cię" (tak naprawdę nie kochając) ? 21 Odpowiedź przez gx280 2012-11-29 01:32:38 gx280 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-10-22 Posty: 5 Odp: życie bez miłości Witam ponownieChcę choć po części odpowiedzieć Blanche NeigeTak, wróciłem myślami do czasu młodości i usiłuję sobie przypomnieć uczucia, które mną kierowały i miotają mną podobne rozterki jak wtedy, co dalej. Te 20 lat oczywiście zmieniło mnie, jestem innym człowiekiem i patrzę na ten czas obarczony całym bagażem wspólnego chciałem tej relcji, chyba uznałem, że nie mam szans na szaloną miłość, taką z romantycznych powieści i zrezygnowałem z czekania na nią, nigdy jej nie przeżyłem i pewnie dlatego tak za nią tęsknię-ale czy ona istnieje?. Nie szukam jej, a gdyby znalazła mnie sama...nie wiem czy dałbym się że miałem wiele związków i zawsze było wokół mnie dużo dziewczyn, nigdy się szaleńczo nie zakochałem, chyba tego nie potrafię, coś ze mną nie tak, byłem ciągle tylko "letni" w z moją żoną zaczęła się od przyjaźni, wspólnych zainteresowań, podobnych marzeń, planów itd, mając dwadzieścia kilka lat uznałem, że to wystarczy i wystarczyło na długo. Ta przyjaźń gdzieś się zatraciła przez lata choć nadal żona jest najbliższą mi osobą i łączy nas uczucie, którego nie potrafię zdecydowanie mam dość mojego życia, takiego marazmu, pustki, braku chęci na cokolwiek, nawet na zmiany. Jest wiele rzeczy, które by mnie uszczęśliwily, ale czy dały by mi poczucie szczęścia, spełnienia. Jestem marzycielem, szukającym ciągle ideałów i nidy nie zadowolą mnie namiastki, dlatego moje życie pozostanie pełne goryczy i rozterek. 22 Odpowiedź przez Myszeczka23 2012-11-29 15:19:31 Myszeczka23 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-10-29 Posty: 2,601 Wiek: 28 Odp: życie bez miłości A po ile wy macie lat? Widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. 23 Odpowiedź przez 2012-11-29 16:35:07 Net-Facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-11-26 Posty: 90 Wiek: 27 Odp: życie bez miłości gx280 chyba jesteśmy podobni ja osobiście też nigdy nie czułem, żadnych motyli ani nie byłem tak zakochany żebym głowę stracił, moje zauroczenia kończą się zawsze na stwierdzeniu faktu, że dziewczyna mi się podoba. Trochę się zawsze zastanawiałem jak to jest u innych, że głowę tracą. Cóż może ty miałeś podobnie, w każdym razie większość naszych uczuć jest w naszej głowie, a człowiek ma paskudną naturę skupiania się mało istotnych szczegółach, które rosną potem do rangi problemu przez duże "P", postaraj się skupić na dobrych cechach, żony na tym czego by Ci brakowało gdybyś ją stracił. Według mnie choć przyznaje, że doświadczenie mam żadne to całe kochanie to coś więcej niż tylko sex i motyle w brzuchu wg. mnie to właśnie ta szara codzienność, w której człowiek ma bliską osobę na której może polegać. Nie uwierzę, że nic totalnie nie czułeś 20 lat temu raczej miałeś wątpliwości, które wróciły i urosły. Może spróbujcie znaleźć więcej czasu dla siebie, być może w tym całym zabieganym życiu niektóre uczucia po prostu uległy zamazaniu może warto popracować żeby wrócił im kontrast. Bo nie uwierzę, że byłeś z kimś 20lat i był ten ktoś dla Ciebie obcą osobą zwykłą, się i pamiętaj, im dłużej myślisz, tym więcej pojawia się wątpliwości. 24 Odpowiedź przez tbr 2012-11-29 22:04:05 tbr Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-11-14 Posty: 95 Wiek: po 20, ale ciągle przed 25 ;) Odp: życie bez miłości A ja chciałam napisać coś trochę innego... Może nie do końca w temacie, ale chcę to napisać i czuję, że znam Cię, ale zarówno stylem swoich wypowiedzi jak i ich treścią bardzo przypominasz mi mojego przyjaciela. Ja się w nim zakochałam i zawsze to ja się starałam, żeby zwrócił na mnie uwagę... A on nic. Był dla mnie miły, wszystko robiliśmy razem, zdarzyło się że spaliśmy w jednym łóżku, ale - z perspektywy dzisiejszego dnia mogę to powiedzieć - nie okazywał mi jakichś specjalnych względów. Nie wiem, czy i Ty jesteś zimny w uczuciach tak jak on (piszesz, że nigdy żadnych motyli, nigdy Ci na nikim aż tak straszliwie nie zależało), ale jak mówię, jest w was coś podobnego. On tak samo mówi, że jest pusty i nie ma chęci do mu jakiś czas temu co do niego czuję, ale on się tłumaczył dość podobnie jak Ty. Nie mógł, nie chciał odpłacić mi tym samym. Mówił, że jestem dla niego bardzo, bardzo ważna i że wie, że to na mnie mu powinno zależeć. Że ma nadzieję, że któregoś dnia się obudzi i stwierdzi, że też coś do mnie czuje. Płakałam, było mi smutno, nie mogłam zrozumieć, dlaczego nawet nie chce wiesz co? Dzisiaj zakończyliśmy naszą znajomość tak chyba już na amen i wciąż mi ciężko. On dalej chciał, żebyśmy byli przyjaciółmi, ale ja wiedziałam że za jakiś czas znów zacznę coś sobie wyobrażać. Wróciłam do domu, weszłam na forum, znalazłam Twój wątek. I chyba Ci dziękuję, bo to mi troszkę uświadomiło, jak smutno mogłoby wyglądać moje życie... On by trochę dla świętego spokoju, trochę z rezygnacji się zgodził, a ja nawet nie wiedziałabym, jak bardzo jest zrobiłeś, że wszedłeś w taki związek. Ale jako osoba z trochę tej "drugiej strony" powiem Ci może dość nieprzyjemnie, ale prawdziwie - pij piwo, które uwarzyłeś. Twoja żona na pewno i tak sporo się nacierpiała, próbując Cię uszczęśliwić, pokazać Ci, że się dla Ciebie poświęci. Ona na pewno widziała i widzi, że to nigdy nie było to, co powinno być. Uwierz, że ona wie, że nie jest tak kochana, jak powinna być. Ale jeśli się na to wszystko godziłeś przez 18 lat, to teraz rób wszystko, żeby to ratować. Żona na to tym, sam mówisz że wiele was łączyło. To wciąż jest, spróbuj tylko to odszukać 25 Odpowiedź przez TAID 2012-12-15 00:02:40 TAID Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-12 Posty: 4 Odp: życie bez miłości gx280Dopiero teraz wczytałem się w Twój post..., czym chciałem się podzielić z Tobą znajdziesz w "innym miejscu" . Teraz widzę że oprócz sytuacji (choć trochę się różniącej) mamy też inne podobieństwa:"....Potrafiłem zawsze znaleźć małe szczęścia w drobiazgach codziennego życia i to mi wystarczało...""...Jestem marzycielem, szukającym ciągle ideałów i nidy nie zadowolą mnie namiastki, dlatego moje życie pozostanie pełne goryczy i rozterek..."Myślę też że słowa - - są cenną wskazówką w szczególności ostatnie zdanie. Choć pewnie takie typy jak my już tak mamy i jest to nieuleczalne. A być może potrzebujesz wstrząsu jakiego ja doświadczyłem aby... dostrzec "urok" stanu rzeczy jaki masz?Pozdrawiam. jestem kim jestem... i raz mi z tym dobrze a raz... nie 26 Odpowiedź przez niuniusia1 2013-02-22 23:24:06 niuniusia1 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-02-22 Posty: 1 Odp: życie bez miłościwitam jestem mezata od pol rokua mam 24 lata i dwojke dzieci!KIEDY POZNALAM JARKA BYLO SUPER WSPOLNE PLANY SPACERY POMYSLY>>>>> TO BYLO COS CZEGO OCZEKIWALAM W ZYCIU .Wychowalam sie w biednej rodzinie ale bylam szczera dziewczyna .Pokochalam go alee tu sie zaczyna problem>>>> pokochalam go??????? sama niewiem jestem z nim szosty rok !, ale wczesniej kiedy mialam 16lat pzezylam cos niesamowitego bylam w siudmym niebie pokochalam naprawde mocno i tak teraz tesknie minelo tyle lat ale ja dalej czuje cos do czego nie moge sie przyznac to jest bolesne i to bardzo!kocham swoje dzieci ale nie moge juz dalej tak zyc moja milosc jest gdzie indziej gdybym wygrala w lotto ucieklabym z dziecmi i moim ukochanym gdzies gdzie nikt by nas nie znalazl!!!!!!! 27 Odpowiedź przez ShyShe 2013-02-23 16:22:55 ShyShe Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-11 Posty: 145 Wiek: 24 Odp: życie bez miłościAbstrahując od wcześniejszych wypowiedzi, napiszę tak:Mężczyznom nie chce się zabiegac o kobietę swoich marzeń, o tę kobietę, pry której czują tzw. motylki w brzuchu...A jak się napatoczy ktoś kto o Was zabiega ( nie musicie nic robić) wówczas godzicie się na związek z kimś, do którego czujecie jedynie sympatię i przez którego czujecie się dowartościowani...Niestety tak to się kończy...Przykro mi ale o rzeczy, które są wartościowe trezba jednak w życiu powalczyć.... i żeby ktoś mi nie wytknął: nie uważam, że Twoja kobieta nie jest wartościowym człowiekiem, niemniej jednak to się da wyczuć czy "chemia" jest po obu stronach a to już nie zależy od cech, jakie człowiek posiada... 28 Odpowiedź przez enya 2013-02-23 16:54:21 Ostatnio edytowany przez enya (2013-02-23 17:05:02) enya Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-31 Posty: 1,158 Odp: życie bez miłości Ja napiszę, że nie dziwę się Twojej żonie. Żle bym się czuła wiedząc, że mój meczyzna poślubił mnie " z rozsądku", bo jestem dobra, bo potrafię to, czy tamto, bo docenia moje starania itp., jednak nigdy tak naprawdę mnie nie kochał. Jak kazdy chciałabym być kochana, wiedzieć, że mój mąż mnie kocha. Oczywiście szacunek, przyjaźń to wszystko jest Ok, jak najbardziej pożądane ale jednak ta przyjaźń powinna wynikać z miłości, stwarzać przestrzeń także dla namiętności. Gdyby w związku chodziło tylko o przyjaźń...? Ale myśle, ze tak nie jest bo inaczej moglibyśmy zwizać się z każdym z kim się dogadujemy i lubimy...Na miejscu Twojej żony czułabym się oszukana. Świadomośc, że mój maż może nigdy mnie nie kochał tak jak myślałam, jak ja kochałam... nie jesteś w stanie dać jej tego czego ona pragnie, a ona nie potrafi pogodzić się z tym czego nie ma. I myslę, że tu nawet nie chodzi o brak seksu, Twojej namiętności tylko o sam fakt, że Ty NIE CHCESZ, nie że terapia małżeńska byłaby tu najbardziej pomocna. Może pomogłoby Ci to bardziej zrozumieć siebie, swoje potrzeby, czy też brak Dodam też, że denerwuje mnie nieszczerość w związkach. Gdzie jedna strona jest z jakiś powodów niespełniona, niezadowolona ale nigdy nic o tym nie powie, gra przed partnerem, ze wszystko jest OK. Sama siebie próbuje przekonać, że kocha, że jest dobrze. Gdzie na wszystko się zgadza chociaż tak nie uważa i tak trwa w kłamstwie. Po czym po latach ma już dosyć udawania, nie wytrzymuje napięcia i w końcu coś pęka - dochodzą do głosu prawdziwe, skrywane uczucia. To przepis aby unieszczęśliwić siebie i osobę, której pozwolilo się wierzyć, że jest się kogoś zrani odchodząc na początku, stwierdzając, że się nie kocha, nic z tego nie będzie niż pozwalać wierzyć partnerowi w coś co nie istenieje. 29 Odpowiedź przez ewa72 2013-12-28 22:47:56 ewa72 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-10-01 Posty: 6 Odp: życie bez miłoścido gx280wiesz jak czytałam Twój post myślałam, że pisał go mój mąż. U nas sytuacja jest identyczna. Dziś wykrzyczałam mu w twarz,że do dziś go kochałam, a teraz to on postarał się o to żebym przestała go kochać . Wygasa we mnie wszystko, często myślę, że może lepiej byłoby gdybym odeszła w sensie umarła. Dziwnie bo te myśli mnie przerażają ale coraz częściej wracają do mnie. Boję się, że jak on nie zmieni swojego nastawienia do mnie może mi się coś stać, nie daję już rady. Co mam robić. On mi mówi w twarz że mnie zostawi jak dzieci skończą 18 lat, że mnie nie kocha, że mam się leczyć, po prostu ubliża mi. Piszę to kilka dni po Wigilii, łzy lecą mi po policzkach a on śpi obok i chrapie i ma wszystko gdzieś. Nie mam już sił. 30 Odpowiedź przez paulo71 2013-12-29 13:16:20 paulo71 Net-Facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-12-12 Posty: 1,585 Odp: życie bez miłości ewa72 napisał/a:do gx280wiesz jak czytałam Twój post myślałam, że pisał go mój mąż. U nas sytuacja jest identyczna. Dziś wykrzyczałam mu w twarz,że do dziś go kochałam, a teraz to on postarał się o to żebym przestała go kochać . Wygasa we mnie wszystko, często myślę, że może lepiej byłoby gdybym odeszła w sensie umarła. Dziwnie bo te myśli mnie przerażają ale coraz częściej wracają do mnie. Boję się, że jak on nie zmieni swojego nastawienia do mnie może mi się coś stać, nie daję już rady. Co mam robić. On mi mówi w twarz że mnie zostawi jak dzieci skończą 18 lat, że mnie nie kocha, że mam się leczyć, po prostu ubliża mi. Piszę to kilka dni po Wigilii, łzy lecą mi po policzkach a on śpi obok i chrapie i ma wszystko gdzieś. Nie mam już to i twój mąż pisał? 31 Odpowiedź przez neeli 2013-12-29 14:36:10 neeli Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zawód: księgowa Zarejestrowany: 2013-03-16 Posty: 129 Wiek: 38 Odp: życie bez miłoścido gx280...a ja akurat doskonale Cię rozumiem...też przestałam wierzyć w wielka miłość, która zdarza się tylko na filmach...i nie czekałam na nią...wybrałam zrozumienie i przyjaźń...tylko już teraz wiem, ze nie jest łatwo żyć w takim związku...czy taki związek ma szanse przetrwać...hmm...nie wiem...sama się przekonam 32 Odpowiedź przez mar3 2013-12-29 15:22:38 mar3 Net-Facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-10-14 Posty: 901 Wiek: 35 Odp: życie bez miłości Ja widze to tak ze albo poprpstu on cos czul do niej na poczatku chodz nie motyle moze do tego si edolozylo ze przestal wierzyc ze spotka go aak milosc a nie chchial byc sam ale tez jest fakt ze moze trafil n atak akobiete mogl n ainna i moze t ainna by nie poslubila go tamta moze byla slepo zakochana i wcale nie musi odczuwac ze maz jej nei kocha sa tacy ludzie wiec napeweno nei ejst tylko jego wina moze poprostu dwie nie odpowiednie osoby trafily na siebie. neeli wiesz ja tez nie spptkalem si ez czyms takim i sam nie wiem czy wierzyc w taka milosc ze cie trafi i wogole co nei znaczy ze nei mozna naprawde normalnei kogos pokochac i kochac. JEzeli ci to pomorze cos to wiem to po sobei nie bylo wielkiego bum bylo zwykle spotkanie przyjazn hm i sam nei wiem jak ikreslic milosc al emysle ze jezeli tesknielem za ta osoba potrafila mi robic przykrosc nie byl ami obojetna cchialem spedzac z nia czas to chyab jednak bylo uczucie i napewno nie zwykle jak do kolezanki bo za kolezankami si enie teskni itp. Po co jestes w zwiazku w korym ci ciezko ja w somi neimialem ciezko a nei bylo motylow w brzuchu ani inneych rzeczy chodz wiem co to jest i spotkalo mnei to al eto takie auroczenie ktore mija jak poznajemy dokladniej osobe sam chyab wole kogo spoznawac na spokojnie niz z takimi emocjami ktore nami targaja i oslepiaja troche . Jezeli jestes z tym kims i nie czujesz ze chchesz sie z nim spotkac to si enie spotykaj jezli jest zwyklym kumplem nie spotykaj sie, nawet jak nie ma wielkiej milosci jak piszesz to jest zwykle zainteresowanie i chec bycia z ta druga osoba a to juz jest cos niz tak jak piszesz ze nie jest ci latwo w takim zwiazku jak twoj bo widze ze jestes z kims z kim nie chches zbyc i jestes na sile, 33 Odpowiedź przez potłuczonyludek 2013-12-29 16:01:37 potłuczonyludek Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-12-11 Posty: 34 Odp: życie bez miłości Chyba w żadnym związku nie jest łatwo. Czy długo już jesteś w takim związku? Jak sobie radzicie? Ja trochę czuję podobnie i sam nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Zapraszam też do mojego wątku "pustka w sercu", może masz podobnie i mnie trochę jakoś wspomożesz ;-)neeli napisał/a:do gx280...a ja akurat doskonale Cię rozumiem...też przestałam wierzyć w wielka miłość, która zdarza się tylko na filmach...i nie czekałam na nią...wybrałam zrozumienie i przyjaźń...tylko już teraz wiem, ze nie jest łatwo żyć w takim związku...czy taki związek ma szanse przetrwać...hmm...nie wiem...sama się przekonam 34 Odpowiedź przez Ola_ma_pytanie 2013-12-30 12:18:03 Ola_ma_pytanie Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-12-30 Posty: 11 Odp: życie bez miłościDużo jest par, małżeństw, w które dawno wepchnęła się rutyna. To smutne. Ale tak właśnie jest. Wiesz znam taką parę gdzie kobieta była lekarzem, facet majstrem. Obydwoje zarabiali dom, kasa, syn. I po 20 paru latach. Po prostu się rozeszli, niby, że on miał kochanki i żona go wyrzuciła. Ale szybko znalazł następną 15 lat młodszą. Ona tak samo rozwódka, też małżeństwo-niewypał. Też z wyższym wykształceniem. Ale bardzo się dobrali, i to jest miłość. Planują ślub, mieszkanie. Widać, że są szczęśliwi. Dzieci są dorosłe. Mają swoje życie. A oni mają siebie. Czasem jak nie to nie nie ma co się na siłę zmuszać i unieszczęśliwiać. Czasem po prostu miłość się skończy i nie czarujmy się z pustego i Salomon nie naleje. Owszem warto zawalczyć o małżeństwo jak czujesz, że jeszcze można coś uzyskać. Iść na terapię, zaangażować się jakiś wyjazd, kolacja. Wiele może zdziałać. Ale chcę Ci tylko powiedzieć nic na siłę. Czasem, lepiej rozstać się z klasą niż żyć w ciągłych przepychankach. 35 Odpowiedź przez ewa72 2013-12-31 01:01:18 ewa72 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-10-01 Posty: 6 Odp: życie bez miłości Ola_ma_pytanie napisał/a:Dużo jest par, małżeństw, w które dawno wepchnęła się rutyna. To smutne. Ale tak właśnie jest. Wiesz znam taką parę gdzie kobieta była lekarzem, facet majstrem. Obydwoje zarabiali dom, kasa, syn. I po 20 paru latach. Po prostu się rozeszli, niby, że on miał kochanki i żona go wyrzuciła. Ale szybko znalazł następną 15 lat młodszą. Ona tak samo rozwódka, też małżeństwo-niewypał. Też z wyższym wykształceniem. Ale bardzo się dobrali, i to jest miłość. Planują ślub, mieszkanie. Widać, że są szczęśliwi. Dzieci są dorosłe. Mają swoje życie. A oni mają siebie. Czasem jak nie to nie nie ma co się na siłę zmuszać i unieszczęśliwiać. Czasem po prostu miłość się skończy i nie czarujmy się z pustego i Salomon nie naleje. Owszem warto zawalczyć o małżeństwo jak czujesz, że jeszcze można coś uzyskać. Iść na terapię, zaangażować się jakiś wyjazd, kolacja. Wiele może zdziałać. Ale chcę Ci tylko powiedzieć nic na siłę. Czasem, lepiej rozstać się z klasą niż żyć w ciągłych wiem co czynić 36 Odpowiedź przez Jedentaki 2016-03-21 18:47:31 Jedentaki Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-12-25 Posty: 132 Wiek: 30 Odp: życie bez miłości Nie wiem jak autor tematu ale dla mnie szok bez miłości nie mógłbym się związać z żadną osobą na wiem czy odwaga czy nie czuj się obrażony bo nie jest to moim motyle w brzuchu taka szalona miłość to coś pięknego ,człowiek nie myśli racjonalnie,traci głowę dosłownie przeżyłem dwa razy coś takiego z ręką na sercu dałbym się za te kobiety niespełniona ,nie dość dojrzały byłem i się poddałem ,młody i w sercu nieziemski wiele wody upłyneło aż sobie jeden wielki zawód ,zdrada i nie docenienie przez partnerke mojej może i lepiej że tego nie przeżyłeś tego szaleństwa ,wiesz to coś niesamowitego ale ból i żal gdy coś nie wyjdzie potęguje się wolałbym mieć normalny związek bez tej szalonej miłości...No ale ja romantyk i jak się zakocham to gotów jestem na wszystko Szczęście drugiej osoby jest ważniejsze od mojego szczęścia...na tym polega miłość taka prawdziwa miłość...Teraz boję się zakochać...wiele mnie ta miłość to wszystko wykończyło i zniszczyło....Jestem w 'zawieszeniu'Autorze zastanów się czy warto.... Każdy człowiek powinien dążyć do szczęścia...życie jest za krótkie aby się smucić .Żyj tak aby nie żałować pod koniec życia że czegoś nie zrobiłeś.... Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Życie miłosne. Zeruya Shalev Wydawnictwo: W.A.B. literatura piękna. 360 str. 6 godz. 0 min. Szczegóły. Inne wydania. Kup książkę. Ja’ara dzieli swój czas pomiędzy kochającego męża a obiecującą karierę na jerozolimskim uniwersytecie, kiedy pojawia się Arie. Stanowczy mężczyzna zawładnął jej życiem, zburzył hierarchię
.
  • bhwwpu9nev.pages.dev/432
  • bhwwpu9nev.pages.dev/162
  • bhwwpu9nev.pages.dev/164
  • bhwwpu9nev.pages.dev/333
  • bhwwpu9nev.pages.dev/197
  • bhwwpu9nev.pages.dev/704
  • bhwwpu9nev.pages.dev/499
  • bhwwpu9nev.pages.dev/857
  • bhwwpu9nev.pages.dev/480
  • bhwwpu9nev.pages.dev/260
  • bhwwpu9nev.pages.dev/176
  • bhwwpu9nev.pages.dev/299
  • bhwwpu9nev.pages.dev/324
  • bhwwpu9nev.pages.dev/309
  • bhwwpu9nev.pages.dev/676
  • do czego prowadzi życie bez miłości